Może to nie pora na robienie nalewek, ale ja dopiero dziś zlałam moją do butelek. Zaczęłam ją robić w październiku. Pozbawione nasion i rozdrobnione owoce pigwy zalałam 0,5 litra spirytusu i taką sama ilością wódki. Stało sobie na parapecie w słoju przez dwa tygodnie. Po tym czasie zlałam płyn, a pozostałe cząstki owoców zasypałam cukrem, ok. 3/4 kilograma. Stało przez dwa tygodnie aż cały cukier się rozpuścił. Znowu zlałam i połączyła oba płyny. Stało sobie tak do lutego i się "przegryzało". Teraz już rozlane w butelkach czeka na specjalną okazję.
Oczywiście przy pracy zdążyłam odrobinkę posmakować, świetnie rozgrzewa przy takim mrozie jaki panuje na zewnątrz.
piątek, 3 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Krzesło z sieciówki, pozostała trójka miała nieco więcej szczęścia. Ten biedaczek najpierw dostał cios brzeszczotem w siedzisko a później f...
-
Jesień taka jak dzisiejszego dnia jest dla mnie wspaniała. Słońce świeci i wreszcie nie pada, aż chce się wyjść na dwór. Trzeba prz...
-
Chyba nie spodziewałam się, że będzie mi dane robienie czegokolwiek z filcu. Pewnie dlatego, że ten materiał dziwnie mi się kojarzył – racze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz