poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Zakładki

Nadal bawię się filcem. Znalazłam też zastosowanie dla koralików, które zalegają w szufladzie biurka, bo minęła mi ochota na robienie korali (mam nadzieję, że jesienią wróci). Ten materiał jest naprawdę wdzięczny, lubię go.

A oto moje zakładki, strona prawa


tutaj trochę bliżej


i strona lewa


Jedzenie z filcu

Chyba nie spodziewałam się, że będzie mi dane robienie czegokolwiek z filcu. Pewnie dlatego, że ten materiał dziwnie mi się kojarzył – raczej z szarością i nudą. Pierwsza rzecz jaka mi przychodziła do głowy po usłyszeniu tego słowa to taka szara ścierka recyklingowa do podłogi. Jednak to się zmieniło, obecnie można kupić śliczny, nasycony żywymi barwami filc, który aż się prosi, aby coś z nim zrobić. No, ale co?

Bardzo często zaglądam do Cubasi na stronie www.filcaki.blogspot.com – można paść z zachwytu, mnóstwo rzeczy zrobionych z filcu. Już jakiś czas temu wpadło mi w oko jedzenie i oto efekty

Przydałby się jeszcze plasterek pomidorka, wędlinki, itp., ale może następnym razem a taki na pewno będzie, bo wierzcie mi - filc wciąga.

Podkładki

Odrobina wolnego czasu i resztki bawełnianych włóczek - tak właśnie powstały podkładki pod kubeczki. Tym razem są okragłe - przynajmniej takie miały być.

Wersja turkusowo - brązowa














oraz taka niby marynarska w trakcie pracy


a tutaj razem

poniedziałek, 19 lipca 2010

Czas na ogórki

Udało mi się zapisać na pierwsze w życiu candy oraz umieścić o nim informację na moim blogu - robię postępy. Jednak to nie koniec sukcesów. Miałam pracowity dzień, 10 kilogramów ogórków już w słoikach, zakiszone według przepisu mojej babci Jadwigi. Na dno słoika dajemy koszyczki kopru, ząbki czosnku, korzeń chrzanu i liść wiśni. Układamy ogóreczki i zalewamy przegotowaną wodą z solą, w proporcjach dwie łyżki soli na litr wody. Wyszło mi piętnaście słoików, tzw. weków pod gumę. Miło sobie na nie popatrzeć, bo jeszcze stoją na stole w kuchni, dopiero jutro zaniosę je do komórki.


Wszystkim, którzy poświęcają się o tej porze roku domowym przetworom i zaprawom życzę miłej pracy.

środa, 7 lipca 2010

Sernik z ...

Oryginalny przepis jest następujący:


SERNIK Z BRZOSKWINIAMI



Ciasto:
25 dag margaryny, 3 łyżki cukru, 3 żółtka, 3 szklanki maki, 3 łyżeczki proszku do pieczenia
Masa serowa:
75 dag sera, 2 żółtka, 1 jajko, 1 budyń waniliowy, 10 dag masła, 0,5 szklanki cukru pudru, brzoskwinie z syropu, sok z cytryny
Masa białkowa:
5 białek, ¾ szklanki cukru pudru, 1 łyżka mąki ziemniaczanej
Sposób wykonania:
Składniki przeznaczone na ciasto zagnieść. ¾ ciasta wyłożyć na blachę wysmarowaną tłuszczem (ja jeszcze wykładam blachę papierem do pieczenia, jak widać na załączonym obrazku). Pozostałą część ciasta schłodzić. Masło utrzeć na puszystą masę, dodając cukier, żółtka i jajko. Dodać pozostałe składniki i dokładnie wymieszać. Masę wylać na ciasto a następnie rozłożyć owoce. Białka ubić na sztywną pianę, dodać cukier i mąkę ziemniaczaną. Masę wyłożyć na ciasto. Na wierzch zetrzeć na tarce o grubych oczkach resztę ciasta. Piec ok. 50 minut w 180 stopni Celsjusza. Ostudzone ciasto można polukrować lub posypać cukrem pudrem.


Ponieważ jest sezon na truskawki, więc zastąpiłam nimi brzoskwinie i też się udało.






Wygląda może mało apetycznie ale jest pyszne.

czwartek, 1 lipca 2010

Modlitwa za nowy dom

Nasz domek już nie jest taki nowy, bo mieszkamy w nim od ponad trzech lat. Czas leci nieubłaganie. Pamiętam kiedy zaczynaliśmy budowę, na działce obok domu moich rodziców, u których mieszkaliśmy po ślubie. Cieszyłam się z zalanych fundamentów i jednocześnie przerażała mnie myśl ile trzeba jeszcze pracy i ile czasu to potrwa a ja chciałabym już teraz, w tej chwili, jak mała kapryśna dziewczynka.
Przeprowadzka musiała wyglądać komicznie, bo ze względu na bardzo małą odległość nie bawiliśmy się w wielkie pakowanie, tylko przenosiliśmy nasze sprzęty na rękach, ubrań nawet nie było potrzeby zdejmować z wieszaków. Ta ogromna radość, że się udało i że będziemy mieszkać u siebie. Wszystko działo się tak szybko, budowa i wykańczanie w pospiechu, bo materiały drożały w zastraszającym tempie. Chyba dopiero teraz po tych ponad trzech latach, przyszła pora i czas na to aby spokojnie "dopieszczać" nasz domek.
Najpierw planowałam oprawić samą kartkę, którą dostaliśmy po przeprowadzce - uwieczniona na zdjęciu



Jednak dodałam coś od siebie i oto efekty:

w przygotowaniu



na ścianie



a tu nieco bliżej



Widać moje krzywe bazgroły - tak się starałam, a wyszło jak zwykle. Jednak tak chyba miało być - odręcznie i niedoskonale.

wtorek, 29 czerwca 2010

Moje zdobycze

Kolejne moje odkrycie - w lumpeksie, do którego chodzę już od jakiegoś czasu można kupić ładne zasłony. Te, które prezentuję były w dobrym stanie i idealnie będą pasowały do pokoiku mojej córci. Wyprane, jedna już na oknie



a druga w trakcie prasowania






Upolowałem jeszcze dwie, ale pokażę je później, bo chcę je przerobić na bieżnik i poduszki na kanapę do salonu.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Jestem zadowolona...


Jestem zadowolona, bo ... nareszcie udało mi się coś zacząć i skończyć. Oto moje sześć podkładek pod kubki. W planie jeszcze jedna większa pod dzbanuszek.
Ale to nie koniec sukcesów, zmobilizowałam się i mam zamiar skończyć dawno temu zaczętą JASZCZURKĘ - obrazek. Malowania zostało niewiele, ale muszę poczekać na zamówiony środek który ma owe "dzieło" zabezpieczyć.

sobota, 29 maja 2010

Policja ...

No i wekend popsuty.
Wróciłam z pracy zadowolona i szczęśliwa, bo to w końcu piątek. Piję kawę z opiekunką mojej córci a tu nagle dzwonek do drzwi. Otwieram i oczom nie wierzę Pan Posterunkowy/Dzielnicowy. W pierwszej chwili, pewnie zrobili mi fotkę, ale dlaczego przychodzi wręczyć ją osobiście? Słucham co Pan mi opowiada i jak przez mgłę zaczyna do mnie docierać, że jestem oskarżona o spowodowanie kolizji. Myślę albo udaje że myślę, bo z wrażenia usiadłam. Miejsce i godzina - chyba się zgadzają, bo to właśnie o tej porze odwożę tam moją mamę do pracy. Nagle olśniewa mnie - przecież pan mówi o poniedziałku a w tym dniu tygodnia ja mam później do pracy i mamy nie podwożę. No i jeszcze jedno z zeznań świadka wynika czarno na białym, że tą kolizję spowodowałam samochodem męża - niemożliwe. Samochodu męża nie dotykam od miesiąca kiedy to wyjeżdżając z garażu w bramie nie zmieściło się jedno z bocznych lusterek. Ktoś mnie wrabia? Nie jestem sławna, aby bawić się ze mną w ukrytą kamerę! O co tu chodzi? Żarty, ale dlaczego moim kosztem? No i ten naoczny świadek - podał numery rejestracyjne samochodu męża i stwierdził, że prowadziła go kobieta w moim wieku. Tym Pan Posterunkowy także mnie zaskoczył, bo zawsze myślałam, że nie wyglądam na swój wiek. Złożyłam zeznania, podpis i mam czekać. Ile czekać i na co? Jestem niewinna ......... Ale kogo to obchodzi, mam popsuty dzień, zdenerwowałam się i jestem zła, bo jakaś łajza zeznała, że mnie tam widziała a to niemożliwe. I co ja mam robić?

czwartek, 11 marca 2010

Mój pierwszy.....

To jest mój pierwszy post............... Następny będzie chyba nieco dłuższy. Teraz idę zająć się moimi obowiązkami, pora nakarmić Rodzinę.