Nasz domek już nie jest taki nowy, bo mieszkamy w nim od ponad trzech lat. Czas leci nieubłaganie. Pamiętam kiedy zaczynaliśmy budowę, na działce obok domu moich rodziców, u których mieszkaliśmy po ślubie. Cieszyłam się z zalanych fundamentów i jednocześnie przerażała mnie myśl ile trzeba jeszcze pracy i ile czasu to potrwa a ja chciałabym już teraz, w tej chwili, jak mała kapryśna dziewczynka.
Przeprowadzka musiała wyglądać komicznie, bo ze względu na bardzo małą odległość nie bawiliśmy się w wielkie pakowanie, tylko przenosiliśmy nasze sprzęty na rękach, ubrań nawet nie było potrzeby zdejmować z wieszaków. Ta ogromna radość, że się udało i że będziemy mieszkać u siebie. Wszystko działo się tak szybko, budowa i wykańczanie w pospiechu, bo materiały drożały w zastraszającym tempie. Chyba dopiero teraz po tych ponad trzech latach, przyszła pora i czas na to aby spokojnie "dopieszczać" nasz domek.
Najpierw planowałam oprawić samą kartkę, którą dostaliśmy po przeprowadzce - uwieczniona na zdjęciu
Jednak dodałam coś od siebie i oto efekty:
w przygotowaniu
na ścianie
a tu nieco bliżej
Widać moje krzywe bazgroły - tak się starałam, a wyszło jak zwykle. Jednak tak chyba miało być - odręcznie i niedoskonale.